literature

1

Deviation Actions

SaramedaHakte's avatar
Published:
241 Views

Literature Text

Rozdział 1

-Falkner i jak ,widać ląd albo jakiś statek?- Usagi wdrapała się na bocianie gniazdo i zabrała lornetę z rąk mężczyzny-Daj popatrzeć!
-Ej! To moja brocha.- Falkner klepnął ja w tyłek-I niestety, ale nic nie widać, ale posłałem mojego Pidgeota i Pidgeya, by sprawdziły czy nie mam ogona.
-Jesteś genialny. Ej!- dziewczyna patrzyła przez lornetę, by po chwili ją zamknąć i uderzyć nią lekko rozmówcę.-Płyniemy dwa dni i prawie wiatru nie ma, nie jest dobrze, prawda kochanie?- dziewczyna pocałowała go w policzek.
-Bardzo niedobrze. A to za co?- Falkner przewrócił oczami i ucałował Usagi w czoło.
-Ej zakochańce! Miłosne rytuały prosimy odprawiać w kajutach służbowych!- Sarameda stała na dole, przy wejściu na bocianie gniazdo-Falkner, widać coś?!
-Nie! Nie widać!- zawołał i wziął lunetę- Chyba Pidgeot i Pigey wracają!
-Jak wrócą to zdaj raport!- dziewczyna odwróciła się na pięcie i usiadła na jednej ze skrzyń na statku.
-Przyznaj się, chciałabyś, żeby Lance cię tak obejmował, prawda?-  JJ wystawił łeb przez okno kuchenne, przy którym siedziała Sara.
Ona nic nie powiedziała, tylko przymknęła okienko tak, że JJ miał randkę z okiennicą, po czym postawiła nogę na skrzynię, a o nią oparła rękę, o którą wsparła głowę i patrzyła na spokojne błękitne morze. Fale były niskie, a w śród nich widać było bawiące się Wailmery i Wailordy. Ona uwielbiała patrzeć, na te widoki, twierdziła, że to ją uspokaja. Radek wyszedł spod pokładu pijąc w drewnianym kuflu wodę, a w drugim ręku trzymał mapę. Sam zatrzymał się, by popatrzeć na ten widok. Jak już zaspokoił swój wzrok, podszedł do siedzącej dziewczyny.
-Sarameda, patrzyłem na mapę, mamy jeszcze jakieś pięć dni drogi do celu, ale z takim słabym wiatrem to w tydzień nie dopłyniemy.- usiadł obok niej.
-Wiem właśnie, ale nie możemy poprosić Pokemonów o pomoc, bo znowu się to skończy wymiana żagli.- Sara westchnęła, by zwrócić wzrok na JJ, który masował obolałe czoło.-Dobrze ci tak.- wypaliła nim ten, zaczął się uskarżać.
-Nie musiałaś tak mocno!- JJ prawie pisnął- Jak ja teraz wyglądam co?! Poza tym…-stanął przy barierce-…wszyscy wiemy, że byś chciała by Lance cię obejmował i całował jak teraz Falkner Usagi…Ajajaj! Co robisz?! Postaw mnie słyszysz?!-chłopak  został złapany w pasie, po czym prawie przerzucony przez burtę, ot wisiał sobie, a Sara go trzymała.
-Przy mnie nie wymawia się tego imienia.- odparła patrząc na swoje paznokcie.
-Sarameda! Mamy ogon! PIdgeot i Pidgey wrócili!- Falkner zawołał dziewczynę, a ta puściła JJ i wpadł do wody.- Ups…-przewróciła oczami-Wyciągnijcie go, bo się nam utopi.
-Sarameda!- chłopak machał rękami, po tym jak wypluł wodę, ale Air szybko go wydostał na pokład statku.
-Kto nam siedzi na ogonie?- Sara weszła na bocianie gniazdo i zabrała Falknerowi lornetę-Znam ten statek…-skrzywiła si ę-Należy do naszego Księciunia.
-Jeszcze są daleko, ale musimy coś zrobić, żeby nas nie złapali.- chłopak westchnął-Masz jakiś pom…Sarameda?
-Uhuhu…-Sarameda uśmiechnęła się wrednie, a w jej oczach zabłysł dziwny błysk światła.
-Oj, coś paskudnego przyszło jej do głowy…-Usagi tylko cofnęła się do tyłu.

Białe żagle z symbolem Dragonaira łopotały delikatnie na wietrze, a pięciomasztowa fregata, która płynęła powoli. Cała była zbudowana z solidnego drewna, na dziobie miała łeb Dragonaira z kula w pysku. Na jej dziobie stał Lance, ubrany w strój kapitana, koloru czarnego z biała płachtą powiewającą na wietrze.
-Książę Lance, myślę, że powinien był pan zostać w zamku.- do mężczyzny podeszła dziewczyna, o długich brązowych, falowanych włosach, ubrana w czarny, damski mundur, na jej ramieniu siedziała Zoura.
-Nie ma mowy Natx. Ta mała kanalia musi mi zapłacić za to co zrobiła.- Lance zacisnął pięści-Niech no ja tylko dorwę w swoje ręce!
-Myślę, że denerwowanie się w tej chwili to kiepski pomysł.- Natx uniosła jedną brew-Ona jest daleko i co niby książę jej teraz zrobi?
-Zrobiła ze mnie kretyna!- złapał ją za połacie munduru i potrząchał, a jej Zoura przytrzymała się łapkami-Ja jako książę mam teraz rozwaloną reputację przez tą dziewuchę! Wykorzystała mnie i okradła!
-A nie myślał panicz, że to też jego wina?- mimo, że była trząchana jakoś udało jej się podnieś rękę i poruszać palcem.
-Też się zgadzam, że to też twoja wina, książę.- Wallace poprawił swoje rękawiczki, był ubrany podobnie jak Lance, ale bardziej ubogo.
-Zamknij się!- czerwonowłosy pchnął rzucił w rozmówcę, centralnie w jego czoło, Zourą.
-Ej! To mój Pokemon!- Natx złapał skołowaną psinkę i przytuliła.
-Czemu to ja muszę obrywać w twarz?!-Wallece rozmasował czoło.
-Gdybyś jej nie pozwolił zwiać to teraz bym nie musiał się sam fatygować po te dziewuszydło!- Lance przeszedł wkurzony obok dwójki rozmówców.
-Kapitanie, człowiek za burdą!- do czerwonowłosego podbiegł młody marynarz i zasalutował-To kobieta, jest nieprzytomna i leży na jakimś Pokemonie!
-Co takiego? Pokaż mi gdzie.- Lance poszedł za marynarzem i wyjrzał przez burdę i ujrzał tam dziewczynę, o długich blond włosach, leżącą na Mantine, ubrana w czerwoną balową suknię.-Wciągnijcie ją na pokład!
W kilka minut zabrali ją na pokład i okryli kocem. Posadzili panienkę na skrzyni i okryli kocem.
-Jak to się stało, że znalazłaś się za burdą?- Wallece podszedł do niej i klęczącego obok niej Lance.
-To piraci, ta paskudna Sarameda mnie porwała! Gdyby nie ten Pokemon to bym się utopiła!- przytuliła ręce do piersi, a jej niebieskie oczy były pełne łez.-Ona jest taka straszna i paskudna! I jeszcze nazwała księcia Lance skończonym frajerem, bo jest kiepski w łóżku.
Lance poczuł jakby oberwał szpilą w plecy, do tego miał odczucie, że każdy na niego teraz patrzy.
-Co za mała…-syknął przez zęby- Zaprowadźcie ją do mojej kajuty.- nakazał po czym zmroził wszystkich spojrzeniem.
-Dziwna jest ta dziewczyna, do tego ten Pokemon…- Wallace spojrzał na Natx.
-Też ci się to wydaje dziwne?- dziewczyna wzruszyła ramionami- W sumie nie możemy posądzać każdego, może naprawdę jej uciekła.
-Tak, tylko gdzie ten Pokemon?- mężczyzna spojrzał tam, gdzie widział Mantine.- Cosik mi tu jedzie…


-Jesteście pewni, że ten plan wypali?- Falkner wyglądał przez burtę- O jest Mantine!
-Zobaczysz, Lance jest tak głupi, że zawsze daje się na to nabrać.- JJ zatarł ręce- Znowu się wzbogacimy na tym frajerze.
-Obyś miał rację i żeby dziewczynom się udało. Hej, Mantine statek Lance zatonie prawda?- Radek spojrzał na Pokemona.
-Mantine!- odparła wesoło, a tuż obok niej wyłoniły się Omastary.
-Ach taki bajer.- Falkner przyjrzał się kolcom na skorupie Omastarów- Ktoś komuś tego nie daruje.

-Rozgość się, a jakbyś czegoś potrzebowała, to wołaj załogę. Nikt ci tu przeszkadzać nie będzie.- Lance posłał jej szczery uśmiech, zahaczając wzrokiem o jej dekolt, po czym zamknął drzwi od kajuty.
-Frajer…-odparła dziewczyna-Za każdym razem dajesz się na to złapać kochanie.- nie był to nikt inny jak Sarameda przebrana za piękna niewinną niewiastę.-Zobaczmy, co masz tutaj cennego.- zaczęła grzebać mu po wszystkim czym się da, chowając w worek, który miała ukryty pod podwiązką.-No proszę, niezłe naszyjniki, ten sobie wezmę, ten zostawię, o ten pierścionek leży jak ulał, a ten sygnet jaki śliczny. – to co mogła, to założyła na głowę-Co masz w szafie skarbusiu…-otworzyła ją i zaczęła wywalać mu ubrania-Rany, nawet bieliznę tu trzyma…zaraz…a to co?- wyjęła zamknięte ubranie w specjalnym pokrowcu i otworzyła go-Moja suknia ślubna…-Sarameda stanęła przed lustrem, po tym, jak wyjęła krynolinę- Myślałam, że ja zgubiłam, a to on ją cały czas trzymał…-dziewczyna przebrała się w nią i założyła welon, który był w komplecie-Rany…nawet jest mój diadem…-przyglądała się świecidełku by po chwili zdjąć perukę i założyć je na głowę.-Cholera…że mi się zachciało na wspomnienia…a mogłam teraz być razem z nim, w jego zamku, a nie tutaj, ale z drugiej strony żyć w zamknięciu?- otarła kilka łez z oczu, ale nagle statkiem porządnie zabujało.-Usagi!- Sarameda szybko się ocknęła i przywołała Aira.-Spadamy stąd. No co? To jest moja suknia ślubna.- odparła widząc minę Staraptora.
-Co się dzieje?!- Lance złapał się barierki, podobnie jak większość.
-Coś uszkodziło dno statku panie kapitanie!- jeden z marynarzy wybiegł spod pokładu-Nie wiemy tylko co! Całe dno jest przedziurawione niczym ser holenderski!
-Jak to możliwe?!- Wallace przytulił się do masztu- Ja nie umiem pływać! Ratunku!
-Zamknij się, jeszcze statek nie tonie panikarzu! Co z ciebie za mistrz wodnych Pokemonów co pływać nie umie!-Natx też ledwo się trzymała, ale nagle statek się wyprostował, ale zaczął nabierać wody.
-I co z tego, że nie umiem pływać?!
-Dość tego gadania, trzeba coś zrobić, z tymi dziurami!-Lance nagle sobie o czymś przypomniał-Ta dziewczyna! Idę do niej!- pobiegł do swojej kajuty.
-Ja ci mówię, że to Saramedy sprawka!-Wallace nadal przytulał się do masztu, a jak tak kilku ludzi na niego popatrzyło to się poprawił i stanął prosto-Co się gapicie? Do roboty, tamować dziury!
-Ale to nie takie proste! Tych dziur jest setki! Statek tonie!- jeden z marynarzy rozłożył ręce.
-Jesteśmy na środku morza…-mężczyzna zemdlał i upadł na pokład.
-Co za cienias.- Natx przewróciła oczami.- Zabierzcie mi go stąd, ale już!


-Chłopaki!- Usagi wynurzyła się wraz z jednym z Omastarów, tuż przy prawej burcie Night Moona- Udało się!- poklepała Omastara
-Wróciłaś kochanie!- Falkner pomachał do niej- Czyli, że fregata tego palanta zatonie?
-Otóż to skarbie.- dziewczyna jeszcze raz poklepała Pokemona, a ten mackami przeniósł ją na pokład-Dziękujemy wam!
-Omaaaastar!- wszystkie czterdzieści Pokemonów zawołało równo.
-Jesteście kochani! Sarameda powiedziała, że już dała to, co chcieliście, tak?- JJ popatrzył na stworki, które dały znać, że tak.- No to czekamy, aż wróci pani kapitan.
-Jasna sprawa, do tego Omastary mają pchnąć nasz statek więc im szybko uciekniemy.- Radek spojrzał w stronę, z której powinna wracać dziewczyna- Zatopić fregatę samego księcia, to jest dopiero coś.


-Sarameda? Skąd ty tu?- Lance stał w drzwiach do kajuty, wmurowało go, widząc pannę w sukni ślubnej i welonie.-…- rozejrzał się po kajucie i od razu zobaczył perukę i suknię, przejechał dłonią po twarzy-Mogłem się domyślić, że to ty.
-Znowu dałeś się nabrać, patafianie.- Sarameda podeszła do niego, stawiając obok Staraptora swój łup-Jesteś taki przewidywalny, kochanie, wiesz?
-Przestań do mnie mówić kochanie, dawno nim nie jestem.- Lance zmrużył oczy, odsunął się jak ta podeszła do niego.-Nie po tym jak uciekłaś sprzed ołtarza z moimi skarbami.
-Przykro mi, że tak się stało, ale nie chciałam stracić wolności, którą mam, będąc tym kim jestem.- złapała go za fraki-Poza tym, jakby wyglądało, gdyby książę związał się z piratką?- pociągnęła go ku sobie-Jak się kogoś kocha, to nie pozwoli się na to, by ta osoba straciła reputację nie uważasz?- pocałowała go czule w usta, a potem odepchnęła i podeszła do ptaka.-Życie w zamku by mnie ograniczało, bo ja chcę być wolna, a nie żyć na uwięzi, ale też nie chcę patrzeć by mój ukochany cierpiał przeze mnie, więc to co zrobiłam chyba było najlepszym rozwiązaniem.- Sara dała znać ptakowi głową, a ten Powietrznym Cięciem rozbił drewnianą ścianę kajuty-Powodzenia Lance!
-Zaczekaj!- mężczyzna dotknął swoich ust, by po chwili podbiec do niej i złapać ją za rękę-Co ty widzisz w takim życiu i w tej całej wolności? Nie rozumiem tego.
-Nigdy tego nie zrozumiesz. Ty od zawsze mieszkałeś w zamku, miałeś wszystko, ale za razem musiałeś robić co ci inni karzą, ja robiłam co chciałam. Jestem sierotą, wychowałam się na ulicy, musiałam walczyć by przetrwać, ale w zamian za to mogłam realizować swoje marzenia, ty nie możesz.- Sarameda próbowała zabrać rękę z jego uścisku-Puść…
-Marzenia…?-Lance puścił jej dłoń i zamyślił się-…marzenia to wolność…?Ej!- zasłonił się po podmuch wiatru od skrzydeł był bardzo silny- Sarameda! Do cholery!- wybiegł z kajuty na pokład.
-A nie mówiłem, że to Sarameda?! Zawsze mam rację!- Wallece ledwo co odzyskał przytomność, a już kłapał dziobem.- Zaraz ją zatrzymamy z Natx!
-Nie, dzisiaj dajcie jej spokój…-Lance zatrzymał go ręką.
-Dlaczego?- Natx podeszła do niego.
-Dlatego. Jestem Księciem i kapitanem tego statku, moje zdanie jest najważniejsze i macie je uszanować.- mężczyzna patrzył na odlatującą dziewczynę.
Natx i Wallace spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami.
-Panie kapitanie! Cały statek od spodu został otoczony jakimiś bąblami!- marynarze wyjrzeli przez burtę, reszta też.
-…Sarameda…o co ci naprawdę chodzi?- czerwonowłosy spojrzał na odpływającego Pokemona płaszczkę-…Bubble…


-Sarameda od kiedy wróciła nic się nie odzywała.- Usagi spojrzała rozgwieżdżone niebo, które tej nocy było wyjątkowo czyste, zajadała z drewnianego talerza mięso-Falkner, nie ma co umiesz gotować.
-Ehehe…-mężczyzna podrapał się po tyle łepetyny- Oj tam, to nic takiego. Jednak masz rację, od kiedy wróciła w ogóle nie wyszła z kajuty. Ciekawe co się tam stało.
-I dlaczego ich statek nie zatonął, musiało coś się popsuć. –JJ gadał z pełną buzią.
-Nic się nie popsuło!- Usagi pogroziła mu drewnianym widelcem-Wszystko było jak należy, możliwe, że Sarameda coś majstrowała.
-Dziwna jest od kiedy tylko wypłynęliśmy, nie uważacie?- Radek skończył jeść i wstał-Coś przed nami ukrywa.
-Trzeba się dowiedzieć co.- JJ zerwał się na równe nogi- I to natychmiast! Khe! Khe!- zakrztusił się jedzeniem, popukał się wiec w klatkę piersiową- Nie ta dziurka, hehehe.
-Sama nam powie jak będzie chciała.- Radek patrzył na drzwi od kajuty, które się otworzyły.
-Przeprasza, czekaliście na mnie prawda?- Sarameda przeciągnęła się- Zostało coś dla mnie?
-Jasne, zaraz ci przyniosę!- Falkner wstał, odstawiając swoją miskę z jedzeniem i udał się do kuchni, by po chwili wrócić z porcją dla pani kapitan.
-Wszystko w porządku?- Radek patrzył jak ta siada po turecku na skrzyni.
-Tak, nic mi nie będzie. Trzeba pomyśleć, jak zagospodarować złoto, w końcu trzeba będzie uzupełnić zapasy.- dziewczyna jadła dość szybko, od popołudnia nic nie jadła.
-Pomyślimy jutro może? Trzeba zaraz iść spać.- Usagi uniosła głowę- Patrzcie! Deszcz meteorytów! Jaki piękny!- aż wstała z wrażenia, podobnie jak pozostali, poza Saramedą, która wolała patrzeć siedząc.-Dawno nie widziałam takiego pięknego widoku!
-Ja widzę pierwszy raz i muszę przyznać, że to fajna sprawa.- Falkner objął Usagi w pasie.
Jak nikt nie patrzył, Sara, przeniosła się na tył statku i patrzył uważnie w stronę, gdzie widać było zacumowany statek Lance, widać było światła w kajutach. Wiedziała, że zdążyli naprawić, z pomocą Pokemonów, fregatę nim ta nabrała dość wody by zatonąć.
-Poza tym, co ci powiedziałam jest jeszcze jeden powód…o Bubble…-Sara spojrzała na Mantine, która lewitowała obok nie-Co jest? Nie martw się nic mi nie będzie.- pogłaskała Pokemona- Dopóki nie skończę tego co zaczęłam dla tamtych, nie mogę się zbliżyć do Lance, bo go zabiją.
-Manti?- Bubble poruszała ogonem i przyglądała się uważnie trenerce-Mantine?
-Wiesz o kogo mi chodzi prawda? Wypadałoby im powiedzieć, o tym jaki jest prawdziwy cel naszych wypraw, ale jeszcze nie teraz, bo nie zrozumieją.- przeniosła wzrok na załogantów-Jeszcze nie czas.

-Szefie, znowu nie ukradła tego, co potrzeba.- do niewielkiego pomieszczenia, ledwo oświetlonego, w którym stało biurko oraz wielki regał, wszedł młody chłopak, ubrany w strój lokaja, ręce mu drżały.
-Niech ją Arcerus kopnie w rzyć.- osoba, która siedziała na wielkim fotelu odwróconym tyłem, zacisnęła pięści-Zlikwidujcie ją. Sam zdobędę to czego szukam.
-Dobrze szefie, a co z Lancem?- padło niepewne pytanie z ust młodego- On za nią pójdzie wszędzie.
-Wiem, dlatego jego też zlikwidujcie.- poruszał uniesiona w górze dłonią- Zlikwidujcie wszystkich z jej otoczenia, całą jej załogę Lacne i jego bliskich i załogantów.
-Lance to książę…
-Co mnie to obchodzi? I tak rządzi tak, jakby nie mógł, nie zdaje sobie nawet sprawy, jaki dzierży skarb pod swym nosem.- do mężczyzny podszedł Purugly, którego zaczął głaskać po głowie-Im szybciej się pozbędę księcia i jego rodzinki, tym szybciej zasiądę na tronie i dostanę w ręce to co mi potrzebne. Idź już i przekaż wszystkim moje rozkazy.
-Tak jest szefie!- młodzik zasalutował i  wyszedł.
-Już niedługo, cały ten świat i nie tylko będzie mój…-patrzył przez małe okno, które wyglądało na noce niebo, nad którym powoli zbierały się czarne chmury.
1 rozdział opowiadania. Aż się boję czy nie ma tam żadnych literówek, bo te ostatnio dość często robię...


story by :icondiablicka:
Pokemon by Satoshi Tajiri and Nintendo
© 2013 - 2024 SaramedaHakte
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In