Date at the mountains

Duży plus za kolorowanie, bo już w końcu wynajdujesz dla siebie w tym jakiś konkretny styl, chociaż jeszcze trzeba znacznie popracować nad cieniowaniem włosów. Ja tam nigdy nie lubię tak rysować włosów bo potem są właśnie problemy z kolorowaniem - tzn, wypełnianiem w sumie pustych konturów włosów, a zapełnione większą ilością detali dają konkretniejszy pomysł na wyraziste cieniowanie
Plus za pomysł, chociaż jak wiadomo ja nie przepadam za takimi klimatami więc w sumie nie mam się co wypowiadać. Bardzo neutralna, ale urokliwa scena.

Za co minus - proporcje, nadal, bo chociaż trenujesz styl to proporcje zostają strasznie w tylu, głowa-reszta ciała. Ale co najbardziej mnie oburzyło (! ) to ich ręce - jak zobaczymy się następnym razem to cię za to chyba pacnę. Bo gdyby pod tymi rękawami mieli patyki, to takie zgięcia na bluzkach mogłabym uznać, ale przy tym wszystkim ręce wyglądają jakby były - totalnie za chude, powyginane w różne strony, bo nieraz zgięcie wchodzi na poziom gdzie zbytnio nie powinno gdyż powinna się tam znajdować ręka. Brakuje tutaj naturalności nad którą trzeba niestety popracować.

Z elementów jakie mi się podobają, to te ich plączące się ze sobą włosy i góry, które chociaż są skromnie pokolorowane, to całkiem ciekawe. Przyczepić mogę się jeszcze do chmur - są zbyt takie... komiksowe, chmury nie są płaskie tylko z jednej strony.